O wydawcach i wydawaniu..
- Bolesław Rawicz
- 29 mar 2018
- 3 minut(y) czytania
Wydawcy w Polsce mają niechlubny zwyczaj ignorować twórców...

... bardzo rzadko podchodzą z szacunkiem i ciekawością do człowieka,
co by o nim nie sądzili - pisarza
Usiłując nawiązać kontakt z wydawnictwem odnoszę wrażenie, że obsługuje mnie maszyna.." proszę wypełnić formularz, przyjmujemy zgłoszenia tylko przez formularz zamieszczony tu i tu.. inne propozycje wydawnicze są przez nas usuwane", oczywiście zdecydowana większość tych formularzy zmusza do pełnych zwierzeń i pozostawienia kopii dzieła ".na maile odpisujemy tylko wtedy, gdy zdecydujemy się na współpracę ... "
Czyli wysyłam swoją pracę, owoc mojego intelektu, doświadczeń i talentu, komuś tam, kto się nawet nie podpisał pod tym śmiesznym formularzem, i się nie przyznał, że to właśnie on z taką flegmą podchodzi teraz do mnie.. Dobrze, ja się na to nie godzę, a jeżeli ktoś się zgodzi to w efekcie, zwykle i tak nie otrzymuje nic.. Bo ten zespół redakcji, dyrektor artystyczny, i rząd doświadczonych krytyków Wydawnictwa, który sam siebie ma za tęgich specjalistów. Zasiadają tam znawcy dzieł wszelkich, co wiedzę na temat literatury i twórczości posiedli, a to pozwala im opiniować na każdy temat..
A więc ten zespół, nie ma na tyle smaku i poczucia przyzwoitości, żeby odpisać każdemu, kto wysłał do nich swoją twórczość. To proste, tacy literaci i znawcy sztuki z pewnością nie mieliby problemy ze skleceniem kilku zdań od siebie... „Witamy Pana, zapoznaliśmy się z Pana dziełem, było nam bardzo miło, albo czytaliśmy to z bólem.. nie zdecydowaliśmy się na wydanie pańskiej książki, ponieważ nie pasuje nam jej poziom artystyczny, tematyka, sposób wypowiedzi ( tutaj do wyboru), serdecznie dziękujemy i życzymy powodzenia w dalszej pracy twórczej..albo radzimy znalezienie innych sposobów na życie, bo nasze doświadczenie każe sadzić, że bez poważnych koneksji, na rynek wydawniczy nie zawita Pan nigdy.. i tu podpis kto czytał, kto opiniował..” Albo inaczej…..początek jak wyżej, a dalej przechodzimy do meritum, "… nie możemy nawiązać z Panem współpracy, aktualnie nie planujemy nowych dzieł wydawać, ale książkę, która nam Pan przesłał uważam za dobrą, ciekawą i wartą wydania, życzę więc powodzenia w poszukiwaniu wydawcy.. i tu podpis krytyka, dyrektora, literata, literatki...do wyboru.”
Ale nie to nie u nas, nie w naszym piekiełku..
Tutaj na listy i formularze do wydawnictw odpowiada głuche milczenie, ani „ bardzo dobrze”, ani „ minął się Pan z powołaniem”, ani „ Dziękujemy bardzo, musimy odmówić, uprzejmie żegnamy..” tylko głuche milczenie. I nie ważne do kogo piszesz, czy to jest wydawnictwo systemowe, twardo zespolone z jądrem Wielkiego Brata, czy malutkie, peryferyjne, które stawia sobie za cel, wydać to czego inne z przyczyn ważkich nie chcą..nie ważne, tak czy inaczej odpowiada głuche milczenie. To znaczy my, nieznani światu twórcy, ludzie znikąd, zaznajemy milczenia, bo ludzie stąd, to jest córeczki i pociotki polskich szefów, słyszą pochwalne dzwony nad swoim cichutkim, literackim brzdąkaniem. Pani Grochola, matka polskiego feminizmu, zażarta propagatorka szczęścia w rozbitych rodzinach, pod płaszczem wolności kobiet, wysunięta na przód by umacniać „polskie kity” .. posiadaczka wielu postępowych zalet, między innymi, umiejętności skubania temacików, niczym chomik ziarenko. Pośród tych nowoczesności, ma też jedną zupełnie staromodną zaletę, ma wuja. I to nie byle jakiego wuja, wuja Wielkiego Atamana polskiej czerni, wuja z „ Nie”, wuja Urbana. Jest to pogłoska zdementowana, więc wierzę jaj jak najbardziej...
Może więc cały dzień słuchać radia Z, gryźć orzeszki i popijać kawusię, wieczorem skubnąć swój temacik, a na spotkaniu autorskim zadudnią jej dzwony pochwalne wprost do ucha, a potem złoży tyle autografów, że aż jej dłoń zesztywnieje, już Ataman Wielki o to zadba.
コメント